Te biografie skradły serca milionów widzów. Dlaczego warto je zobaczyć? RANKING!
Wielu kinomaniaków szczyci się jasno sprecyzowanym gustem filmowym. Jedni uwielbiają komedie romantyczne, drudzy wybierają horrory i thrillery, a jeszcze inni relaksują się przy sensacjach lub kryminałach. Trudno się jednak nie zgodzić z tezą, że to fabularyzowane biografie znanych osobistości cieszą się niesłabnącą popularnością u niemal wszystkich zwolenników dobrego kina. Tym bardziej cieszy, że w ostatnich latach nie brakowało udanych ekranizacji perypetii życiowych wybitnych postaci.
Które z nich zapisały się złotymi zgłoskami w historii światowej kinematografii? Na jakie miejsca zasłużyły w naszym zestawieniu?
Cztery najlepsze fabularyzowane biografie i jedna… autobiografia
Filmowi twórcy nie uciekają przed artystycznymi wyzwaniami. Nawet tymi, które są naszpikowane różnorakimi trudnościami, np. gdy dotyczą własnej przeszłości. „Fabelmanowie” to najnowsze dzieło Stevena Spielberga, inspirowane dzieciństwem artysty, które trafiło do polskich kin 30 grudnia ub. r. To zarazem obraz, który może się pochwalić aż siedmioma nominacjami do tegorocznych Oscarów.
Wybitny filmowiec wraca w nim do czasów swojego dzieciństwa, by opowiedzieć o dorastaniu Sammy’ego Fabelmana, wrażliwego nastolatka, wielkiego miłośnika kina i początkującego filmowca. Sammy przypadkiem poznaje dramatyczną rodzinną tajemnicę i odkrywa przy okazji, że kino w niezwykły sposób pomaga nam odkrywać prawdę o naszych bliskich i o nas samych.
„Fabelmanowie” to pozycja obowiązkowa dla każdego wielbiciela kina. „Spielberg opowiada swoją prawie-że-autobiografię, pisze esej o kinie i sprawozdaje amerykańsko-żydowskie doświadczenie. Zwierza się z trzech najważniejszych relacji: z matką, ojcem i dziesiątą muzą. Fakt i fikcja, kino i życie spotykają się tu na równych prawach” –czytamy w recenzji Jakuba Popieleckiego na filmweb.pl.
Za niezwykłą szczerość – po raz pierwszy w długiej karierze filmowej – wybitnego reżysera postanowiliśmy nagrodzić piątą pozycją w naszym zestawieniu.
Dramatyczne losy ukochanej księżnej
Na czwartym miejscy umieściliśmy „Dianę”, film z 2013 roku wyreżyserowany przez Oliviera Hirschbiegela. Przybliża on ostatnie dwa lata życia księżnej Diany (w tej roli Naomi Watts). W swoim obrazie reżyser skupił się na dogłębnej wiwisekcji życia uczuciowego księżnej. Pod lupę wziął też śledztwo dotyczące wypadku samochodowego, który skończył się dla niej tragicznie. Zadał kilka niewygodnych pytań i uzasadnił, dlaczego o księżnej warto do dziś pamiętać, mimo iż od dawna nie ma jej wśród żywych.
Tę wersję Hirschbiegela docenili też widzowie. W Internecie królowały opinie, że Watts była wypisz-wymaluj jak księżna Diana. Miała ten sam „błysk w oku”. To zresztą było największym atutem tej produkcji. Tym i nas ujęła i ostatecznie przekonała do tej wersji filmowej biografii Diany.
Ashton Kutcher jako ekscentryczny wizjoner
Nieco wyżej w naszym rankingu umieściliśmy „Jobsa”. Film w 2013 roku wyreżyserował Joshua Michael Stern, a w główną rolę wcielił się Ashton Kutcher. To historia Steve Jobsa, jednego z trzech założycieli, byłego prezesa i przewodniczącego rady dyrektorów Apple Inc., a zarazem ekscentryka i buntownika, który zawsze uważał, że wszystko wie lepiej i… zwykle się nie mylił. Został milionerem, choć zaczynał skromnie – od założenia firmy w garażu. Był charyzmatycznym wizjonerem, potrafił ludzi uszczęśliwiać, ale i mieszać z błotem, gdy – jego zdaniem – sobie na to zasłużyli.
Praca na planie „Jobsa” była wyjątkowa dla całej ekipy, choć nie obyło się bez nieprzewidzianych sytuacji. Mało brakowało, a doszłoby do zmiany w głównej obsadzie filmu i Kutcher w ogóle by w nim nie wystąpił. Odtwórca roli Steve’a Jobsa tak bardzo wczuł się w swoje zadanie, że na trzy dni przed rozpoczęciem zdjęć trafił do szpitala z zaburzeniami pracy trzustki!
Okazało się, że to przez dietę frutariańską, którą Kutcher stosował przed wejściem na plan. Chciał być jak Steve Jobs i to w każdym aspekcie. O mały włos, a nadgorliwość przypłaciłby własnym życiem.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i po kilkutygodniowej obsuwie, wszystko ruszyło pełną parą i zgodnie z planem. Za ten profesjonalizm postanowiliśmy nagrodzić podium – i aktora, i sam film.
Historia przyprawiająca o gęsią skórkę
Na drugim miejscu zasłużenie plasuje się obraz „Jestem najlepsza. Ja, Tonya” z 2017 roku w reżyserii Craiga Gillespie. To ekranizacja historii kobiety z piekła rodem – Tonyi Harding (Margot Robbie). Sportsmenki, która po trupach dążyła do celu, i za wszelką cenę pragnęła zdobyć olimpijski medal w łyżwiarstwie figurowym. Aby mieć pewność, że nikt i nic jej w tym nie przeszkodzi, napadła na koleżankę z reprezentacji, Nancy Kerrigan. Bezkarna była tylko przez krótką chwilę. Potem musiała za to zapłacić – a jej kariera została brutalnie przerwana.
Tonya Harding w końcu stanęła na nogach. To kobieta, która potrafiła wyjść cało z każdej opresji. Zawsze miała pomysł na siebie. Trzykrotnie wychodziła za mąż. Próbowała też swoich sił jako bokserka, spawaczka, malarka w przedsiębiorstwie metalurgicznym, a także jako sprzedawczyni w popularnym sklepie wielkopowierzchniowym. Do dziś wielu Amerykanów o niej pamięta i przekazuje jej życzenia urodzinowe za pośrednictwem mediów społecznościowych.
A ponadto film „Jestem najlepsza. Ja, Tonya” może pochwalić się kilkunastoma nagrodami, w tym dwiema nominacjami do Oscara i jedną statuetką. W opinii krytyków, dziennikarzy i widzów największym atutem tej produkcji jest scenariusz, który napisało samo życie. I za to od nas zasłużona dwójka!
„Judy” – blaski i cienie sławy
Bezdyskusyjny numer jeden w tym notowaniu przyznajemy „Judy”, za którą w 2020 roku Renée Zellweger otrzymała statuetkę Oscara. Jej Judy Garland, czyli amerykańska piosenkarka, aktorka, tancerka i artystka wodewilowa, to filmowy majstersztyk. Reżyser Rupert Goold opowiedział szczerą do bólu historię delikatnej dziewczyny o niewinnej urodzie, której popularność przyniosła nie tylko sławę i splendor, ale też samotność, ogromnego pecha w miłości, cztery burzliwe małżeństwa, a pod koniec życia – rozczarowanie, depresję i ucieczkę w uzależnienia.
To wzruszająca, świetnie zagrana opowieść o ikonie, która miała świat u swych stóp, a potem musiała przełknąć gorzką pigułkę odrzucenia i zapomnienia. „Judy” to film, którego nie sposób zapomnieć. Pozostaje w widzu na długo, ponieważ oferuje całą paletę emocji i skłania do refleksji. Oby takich filmów powstawało jak najwięcej. Nie tylko biograficznych.
Dystrybutorem wszystkich filmów jest Monolith Films.