Czy „Together” pójdzie w ślady „Substancji” i zyska uznanie oraz popularność? ZESTAWIENIE wstrząsających body horrorów!

Zaledwie rok musieli czekać wielbiciele body horrorów na kolejną wybitną, gatunkową perełkę. W 2024 roku całym filmowym światem wstrząsnęła „Substancja” w reżyserii Coralie Fargeat z genialnymi Demi Moore i Margaret Qualley w rolach głównych. Nie dość, że aż 91 procent internautów w serwisie Rotten Tomatoes uznało ją za absolutnie fenomenalną produkcję, to jeszcze uhonorowano ją Oscarem za najlepszą charakteryzację i fryzury. Czy podobnie będzie z „Together” w reżyserii Micheala Shanksa, który wchodzi do kin już 22 sierpnia?
Ale zanim odpowiemy sobie na to pytanie, warto w kilku zdaniach odnotować, że body horror, to taki rodzaj kina grozy, który „na pierwszym planie stawia ciało, a twórcy w swoich obrazach poddają je różnym eksperymentom, zniekształcają tak, że zacierają się granice między tym, co naturalne i sztuczne, organiczne i mechaniczne, ludzkie i nieludzkie. Z kolei ekranowe transgresje mogą przybierać najróżniejsze formy – od zabiegów medycznych, poprzez seksualne fiksacje, aż po zmiany z udziałem najnowszych technologii”.
A teraz czas na omówienie „Together”.
Toksyczna pułapka
„Together” to wizjonerski horror, który przesuwa jeszcze dalej granice niewyobrażalnego. To bezkompromisowa wizja miłości, która przeistacza się w przerażającą pułapkę.
Głównymi bohaterami tej nietuzinkowej historii są zakochani w sobieMillie (Alison Brie) i Tim (Dave Franco). Pewnego dnia oboje wprowadzają się do pięknego domu w idyllicznej małej miejscowości. Wszystko wskazuje na to, że tu ich uczucie będzie mogło w pełni rozkwitnąć.
Jednak na skutek pewnego pozornie drobnego incydentu wszystko, co ich łączy, zaczyna przybierać niepokojącą formę. Ich związek, ich życie, ich ciała wkrótce ulegną przerażającej transformacji.
– W trakcie realizacji filmu Alison i Dave dali z siebie absolutnie wszystko. To była szalona, fizycznie wyczerpująca produkcja, ale zarazem przygoda, w wir której rzucili się bez chwili wahania (…) Mam nadzieję, że ta historia poruszy nie tylko miłośników kina gatunkowego, ale też każdego, kto kiedykolwiek przeżywał miłość jako coś, co zmienia człowieka od środka. Zrealizowanie tego filmu to spełnienie nierealnego zdawałoby się marzenia – mówi Michael Shanks.
Film dystrybuuje Monolith Films.
Korzystając z okazji przypomnijmy cztery najbardziej odjechane body horrory w historii kina. Pierwszym filmem na naszej liście jest „Substancja” z 2024 roku, o której wspomnieliśmy wyżej.
W pogodni za młodością
Główną bohaterką „Substancji” jest Elisabeth Sparkle (Demi Moore), starzejąca się gwiazda telewizyjnego show doświadcza potwornych konsekwencji zażycia nielegalnego leku, który według dostawcy ma ją zmienić w młodszą, lepszą wersję samej siebie.
W jaki sposób? Otóż, dzięki substancji bohaterka może stworzyć drugą siebie: młodszą, piękniejszą, perfekcyjną (Margaret Qualley). Ale powinna pamiętać o jednym – by dzielić czas między obie siebie, tę starą i nową. Tydzień dla jednej, tydzień dla drugiej. Idealna równowaga bez żadnych odstępstw. To proste, prawda? Jeśli nie spróbuje naginać reguł, wszystko będzie dobrze. Co może pójść nie tak?
– Nie nazwałabym go horrorem, a bardziej filmem gatunkowym (…) Tworząc scenariusz „Substancji” czułam się wyjątkowo mocna i wolna, by móc wyrazić siebie w nieograniczony sposób. Ten projekt dał mi możliwość poruszenia problemów z którymi zmagam się na co dzień w sposób nieoczywisty – przyznała Coralie Fargeat w rozmowie z „Variety!”.
„Substancja” do obejrzenia na Platformie Cineman.
Kolejną produkcją, o której warto wspomnieć jest absolutny klasyk – „Mucha” z 1986 roku w reżyserii Davida Cronenberga.
Rewolucyjne odkrycie
To produkcja, która także może się pochwalić statuetką Oscara za charakteryzację.
„Mucha” opowiada historię Setha Brundle’a (w tej roli Jeff Goldblum), projektanta systemów komputerowych, który poznaje na spotkaniu prasowym Veronicę Quaife (Geena Davis), dziennikarkę czasopisma „Particle Magazine”.
Mężczyzna zaprasza ją do laboratorium prezentując tam dwa sterowane maszynami elektrycznymi „telepody”, umożliwiające przenoszenie nieożywionych przedmiotów. Następnego dnia kobieta informuje swego wydawcę Stathisa Boransa (John Getz) o tych rewelacjach, chcąc opublikować materiał w magazynie. Brundle przekonuje ją, aby wstrzymała się z tym do momentu ukończenia badań.
Veronica śledzi niepowodzenia Setha z przenoszeniem małpy i nawiązuje romans z naukowcem. Eks-przyjaciel, a obecnie szef Borans, próbuje nakłonić Veronicę do powrotu, szantażuje ją możliwością opublikowania pod własnym nazwiskiem zgromadzonych przez nią materiałów. Kobieta opuszcza Setha, by stawić czoło swemu wydawcy. Zazdrosny o kochankę Brundle, w upojeniu alkoholowym dokonuje teleportacji samego siebie…
Warto przypomnieć jeszcze, że zdjęcia do filmu realizowano w kanadyjskich miastach: Kleinburg i w Toronto. Charakteryzacja głównego bohatera, w którego wcielił się Jeff Goldblum, trwała aż pięć godzin każdego dnia zdjęciowego.
Film miał początkowo realizować Tim Burton, ale ostatecznie się nie zdecydował. Drugim wyborem był Robert Bierman, ale ten z kolei wycofał się z projektu po nieoczekiwanej śmierci córki.
Co więcej, wielbiciele filmu ostrzegali widzów przed „Muchą” tych, którzy koniecznie chcieli go obejrzeć nie wiedząc, o czym opowiada.
– „Nic dziwnego, że po obejrzeniu tego filmu, wiele osób o słabszych nerwach reaguje głośnym krzykiem na sam widok dowolnego owada błonkoskrzydłego. A i tak kilka scen zostało wyciętych przez reżysera: np. gdy podczas wspinaczki po ścianie budynku, Sethowi wyrastają owadzie nogi. Albo gdy eksperymentując teleportuje równocześnie kota i pawiana, a potem zabija powstałe monstrum (…)” – czytamy jedną z opinii zamieszczoną w sieci.
A na koniec wstrząsająca historia powstała w roku 2011.
Szalony chirurg
„Skóra, w której żyję” to jedno z ostatnich dzieł fenomenalnego Pedro Almodovara. To film, który powstał na podstawie powieści „Tarantula” Thierry’ego Jonqueta.
Opowiada o chirurgu plastycznym (w tej roli Antonio Banderas – przyp. aut.), który trzyma w zamknięciu w swoim mieszkaniu piękną Ewę. Kim jest tajemnicza kobieta? Jakie stosunki łączą ją z lekarzem? Prawda okazuje się bardziej szokująca niż najśmielsze przypuszczenia.
O „Tarantuli„ krytycy pisali, że to Markiz de Sade i Jean-Paul Sartre w jednym. Co jeszcze możemy ujawnić o tej nietuzinkowej produkcji?
„Skóra, w której żyję” to film, który kosztował ok. 13 milionów dolarów, a zarobił niespełna 31.
Zdjęcia kręcono w różnych lokalizacjach w Hiszpanii, m.in. w Madrycie, Pontevedra, A Coruña, Toledo i Santiago de Compostela.
Dodajmy, że ten film to połączenie „gatunku takiego jak body horror z wrażliwością i przewrotnością Almodovara, który tworzy hermetyczny i niepokojący klimat”.
Przypomnijmy, że „Together” będziemy mogli oglądać w kinach już od 22 sierpnia.